BUŁGARIA
Bułgaria . Ubiegłoroczny wyjazd do Bułgarii dedykowany był krasce i żołnie , to właśnie dla tych bajecznie kolorowych ptaków postanowiliśmy przemierzyć tysiące kilometrów po raczej kiepskich drogach . Gdy umęczeni podróżą dojechaliśmy na miejsce , byłam przekonana , że jest to nasz pierwszy i ostatni wyjazd do tego kraju , w końcu gdzieś bliżej też są przecież ptaki i szkoda tylu dni urlopu na dojazd . Jednak już pierwszy poranny przejazd po okolicy przekonał mnie , że trafiłam do ptasiego raju i chyba nie będę żałowała poświęconego wyprawie czasu . O poranku na drodze żerowały lelki , turkawki , szpaki , sierpówki ,dudki, wróble , potrzeszcze , na liniach wysokiego napięcia żołny , kraski i znów turkawki , na co trzecim przydrożnym krzaku gąsiorek lub białorzytka , wszędzie ptaki , ptaki , ptaki …A co do kraski , to cóż było różnie , zauważalna na każdym niemal kroku ale nie zawsze lądowała na tej wymarzonej gałązce , ponieważ tak to z dziką przyrodą bywa . Przebywanie w kolonii kraski i żołny to niezapomniane przeżycie , jeszcze w nocy w uszach rozbrzmiewały mi piskliwe odgłosy żołny przerywane skrzeczącym krakaniem kraski Wróciłam do domu z kilkoma nowymi gatunkami ptaków czyli , kraską , żołną , białorzytką pstrą , płową, jaskółka rudawą , słonką , pójdźką i … mocnym postanowieniem powrotu ! I tak się stało . Tegoroczny wyjazd był jeszcze ciekawszy , bowiem wiedzieliśmy czego się spodziewać i mieliśmy plan działań . Sześć dni fotografowania czyli sześć poranków i sześć zachodów słońca . W godzinach południowych słońce zbyt ostre do fotografowania , można było więc nadrobić zaległości w spaniu lub zwiedzać okolicę . A okolica piękna , chwilami przypomina żywy skansen , pasące się przy drodze kozy , owce , krowy , poganiane przez prawdziwego pastucha , porozumiewającego się ze swym stadem za pomocą dziwnych okrzyków , w kałuży na drodze kąpiące się gęsi i kaczki . Ludzie korzystający z wozów zaprzężonych w konia lub osiołka .Skromne domki z czerwoną dachówką , ludzie żyją skromnie , żeby nie powiedzieć biednie ale życzliwi i czułam się tam bezpiecznie
Fotograficznie wyjazd udany bardziej niż się spodziewałam , choć nie poprawiłam zdjęć kraski na takie bardziej wymarzone , to nadrobiłam zdjęciami pójdźki i syczka . Nie sądziłam , że uda mi się zrobić zdjęcie nocne w przyzwoitej jakości , zdjęć sów dotychczas raczej miałam niewiele dlatego obserwacja i fotografowanie rodziny pójdźki i jej pięciorga dzieci było wielka radością !
I jeszcze było drzewo , prawdziwe drzewo obfitości , czyli uschnięty orzech włoski na którym kwitło ptasie życie towarzyskie a my mogliśmy je obserwować z czatowni , od wschodu słońca przez około
trzy godziny na drzewie pojawiło się kilkanaście gatunków ptaków ale o tym już innym razem . Jednym słowem wyjazd niezwykle ekscytujący i już myślę o przyszłym roku.