MAZURY
Za mną kolejny pobyt w Puszczy Piskiej. Tym razem mieliśmy trochę więcej czasu i mogliśmy cieszyć się przez prawie tydzień pięknem mazurskiej przyrody. Punktem numer jeden na mojej liście marzeń był oczywiście rybołów, zamierzałam jednak być czujną i nie stracić żadnej z miejscowych fotograficznych atrakcji. Stanowiska do obserwacji i fotografowania rybołowa, stworzone przez Krzysztofa, naszego gospodarza, są unikalne i dlatego cieszą się takim powodzeniem wśród osób fotografujących ptaki. Myli się jednak ten, który myśli, że wystarczy usiąść, wystawić aparat i już mamy zdjęcie! To jednak dzika przyroda. Są dni kiedy ptak tylko szybuje nad jeziorem i sprawdza naszą cierpliwość i gotowość, a był też jeden dzień gdy w ciągu kilkunastu minut polował dwukrotnie. Czasem wystarczyła chwila dekoncentracji i kilka godzin czatowania kończy się z pustą kartą. Wystarczy jednak jedno udane zdjęcie i już zapomina się o niepowodzeniach Ja zresztą wykorzystywałam każdą chwilę na fotografowanie i z radością witałam pojawiające się na jeziorze perkozy, mewy, kormorany czy gągoły. Obecność rybołowa była dla mnie wielką radością ale to spotkanie z borsukami było czymś niezwykłym i wspominanym przeze mnie niemal ze wzruszeniem. Przed wyjazdem do Puszczy Piskiej nie dane mi było zobaczyć borsuka w naturze, gdy więc siedziałam w lesie i w zapadającym zmroku obserwowałam okolice borsuczej nory, nie wierzyłam do końca, że ten tajemniczy zwierz pojawi się w polu widzenia! A jednak. Gdy usłyszałam migawkę aparatu Piotra, spojrzałam w jego kierunku i zobaczyłam między drzewami BORSUKA!!!A potem pojawiały się kolejne w tym jeden blisko mnie. Chyba każdy jest w stanie wyobrazić sobie emocje jakie mną wówczas targały. Między drzewami ukazał się początkowo węszący nos a następnie brzuch borsuka, myślę, że tak naprawdę to borsuk składa się z nosa i brzucha. Przy fotografowaniu borsuków trzeba się trochę pomęczyć w kwestii ustawień, bowiem zdjęcia robimy zazwyczaj już w zapadającym zmroku i czasy dochodzą do 1/40s, na szczęście borsuk węsząc i sprawdzając okolicę co chwilę zatrzymuje się i wówczas jest moment na zdjęcia. Czy podołałam, oceńcie sami. Wrażeń w czasie tego wyjazdu miałam całą masę ale napiszę jeszcze o jednym miejscu, o czatowni na dużej łące. Z tej czatowni nasz gospodarz Krzysztof fotografował zimą wilki, inni koledzy bieliki, ja dwa lata temu fotografowałam kruki, a w tym roku liczyłam na orlika krzykliwego. Nie przyleciał. Pojawił się za to, pomimo deszczu, żuraw. Znacie to uczucie, które pojawia się po kilku godzinach bezowocnego czatowania, zniechęcenie, przygnębienie, rozczarowanie a nagle nad łąką pojawia się żuraw! Radość, że za chwilę usiądzie ... i wtedy zaczyna padać deszcz, żeby tylko deszcz! Burza z piorunami przetoczyła się nad naszymi głowami! Myli się jednak ten kto pomyśli, że poddaliśmy się. Burza powoli mijała i pojawiły się pierwsze promienie słońca gdy na łące wylądował żuraw. Słońce odbijało się w rosie na łące, deszcz ciągle nie poddawał się a żuraw spacerował :) Wieczorne słońce, po burzy nadaje łące niesamowicie żywe barwy, robiłam zdjęcia bez opamiętania! Nie zamieniłabym mojego żurawia na orlika Deszcz nie przeszkadzał także romansującej pokląskwie, zatem zdjęcia pary także ozdobiły moją galerię. Sześć dni pobytu to wiele zdjęć, chociaż nauczyłam się nieco selekcjonować je na bieżąco, to jednak nadal wiele pozostaje, czasem nawet nie do końca udane technicznie zdjęcie może opowiadać historię, o której chciałoby się pamiętać jeszcze długo po powrocie do domu. Wiele wspomnień zapisałam w tych zdjęciach, spotkań z mazurską przyrodą i radość z obcowania z nią ale także nowe znajomości z ludźmi o podobnych pasjach. Do zdjęć z Puszczy Piskiej będę wracała z przyjemnością i do leśniczówki nad jeziorem Majcz, mam nadzieję, takżeDrzewo obfitości.